Gdyby Ken Loach kręcił filmy przeznaczone dla młodzieży, z pewnością przypominałyby one „Jak to jest”.Brytyjski komediodramat bierze stronę bohatera, który na naszych oczach doznaje od losu bolesnej krzywdy. Początkowo kilkunastoletni Robbie – tak jak reszta kumpli z robotniczej dzielnicy – daje dowód rzekomej dorosłości za sprawą pierwszych haustów wódki, popalanych papierosów i bezwstydnie artykułowanych erotycznych fantazji. W pewnym momencie chłopak dowiaduje się, że cierpi na poważną wadę serca i w niedługim czasie prawdopodobnie pożegna się z życiem. Myliłby się jednak ten, kto zakłada, że fabularny zwrot wpłynie na zmianę tonacji filmu Bruce’a Webba. Robbie i jego najlepszy przyjaciel Ziggy przyjmują wieści o chorobie chłopaka z odpornością na patos.
Podobnie jak bohaterowie „Restless” Gusa Van Santa starają się za to zawierzyć sile własnej młodości i zachłysnąć życiem aż do utraty tchu. Dość powiedzieć, że największe zmartwienie chłopaków stanowi dziewictwo Robbiego, który stawia sobie za punkt honoru, by zejść z tego świata już jako dojrzały mężczyzna. Podjęte przez Ziggy’ego wysiłki na rzecz ułatwienia inicjacji seksualnej chorego przyjaciela stanowią główne źródło filmowego komizmu. Bezpruderyjny dowcip „Jak to jest” stanowi konsekwentne rozwinięcie obranej przez reżysera strategii. (...)
Więcej w piątkowym Dzienniku
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz