piątek, 5 października 2012

TYLKO KRÓTKO, PROSZĘ: "Savages" Olivera Stone'a



Choć mamy dziś w kinach wysyp atrakcyjnych premier, przewrotnie chciałbym przypomnieć o filmie z zeszłego tygodnia. A jest o czym mówić, bo - wbrew chłodnemu przyjęciu krytyki- uważam "Savages" Olivera Stone'a za film autentycznie znakomity!


W swoim nowym filmie Oliver Stone efektownie odbija się od artystycznego dna. „Savages” to charakterystyczne dla reżysera moralizatorskie przemówienie, tyle, że tym razem wygłoszone na potężnym haju. Bynajmniej nie chodzi tylko o to, że fabuła filmu pozostaje osadzona w środowisku kalifornijskich plantatorów marihuany. Tak jak chociażby w „Salwadorze”, Stone zanurza się w świecie rodem z szalonej, narkotycznej wizji, która niepostrzeżenie zamienia się w krwawy koszmar. „Savages” atakuje zmysły połączeniem teledyskowego montażu, energetycznej ścieżki dźwiękowej i chaotycznej pracy kamery. Niczym w nieprzyzwoicie campowej „Drodze przez piekło” reżyser z maestrią żongluje schematami typowymi dla kina klasy B. Film Stone'a przypomina koktajl perwersyjnego seksu i widowiskowej przemocy, który przy okazji zostaje doprawiony smoliście czarnym poczuciem humoru. Jak przystało na twórczość autora „Urodzonych morderców”, pozorna atrakcyjność przedstawionego w ten sposób świata okazuje się jednak zwodnicza. Z biegiem czasu w reżyserze odzywa się bowiem pasja zbuntowanego aktywisty. W filmie Stone'a lokalne konflikty między handlarzami narkotyków swoją brutalnością niewiele różnią się od działań wojennych w Iraku. Winą za taki stan rzeczy reżyser obarcza głównie hipokryzję polityki narkotykowej Stanów Zjednoczonych. Nawet jeśli w "Savages" reżyser ryzykuje zwyczajowe oskarżenia o demagogię i populizm, Ameryka powinna mieć się na baczności. Jeden z jej najbardziej przenikliwych krytyków powrócił w wielkim stylu.

Savages: ponad bezprawiem
Reżyseria: Oliver Stone
Ocena: 9/10
 

2 komentarze:

  1. Bardzo wysoka ocena. Co mnie trochę zaskakuje, bo jak do tej pory spotykałem się niemal jedynie z negatywnymi opiniami wobec tego filmu. No ciekawe, ciekawe - zobaczymy.

    OdpowiedzUsuń
  2. Polecam. Dla mnie to odświeżający powrót do stylistyki rodem z "Pulp Fiction", "Dzikości serca" czy "Urodzonych morderców", a więc tego, co najlepsze w amerykańskim kinie lat 90. Będę ciekaw opinii po seansie :).

    OdpowiedzUsuń